16 kwietnia 2012


Radość jest umocnieniem serca. Radość jest wytrwaniem w dobru. Te zdania tak bardzo mądrze brzmią. Ale dlaczego my – wierzący ludzie tak często nie potrafimy cieszyć się ze swojej wiary? Wstydzimy się jej, a może po prostu za bardzo się do niej przyzwyczailiśmy? Sama wiara w Bogu już powinna być pewną radością, że jest Ktoś na kogo zawsze możemy liczyć. Ale jednak w dzisiejszym świecie dla wielu to nie wystarcza. Temat wiary to temat tabu, a każdy kto pokaże swoją chrześcijańską radość uznawany jest za wariata. Mały przykład to grupa – niewielka, kilka dziewczyn, gitara, malutki bęben. Czekają na pociąg – do niego jeszcze dużo czasu. Wyciągają gitarę, zaczynają śpiewać, coraz głośniej chwaląc Boga w piosenkach religijnych. I również coraz więcej ludzi, którzy przechodzą i spoglądają z wyśmianiem, wiele komentarzy, cichych  szmerów. Innym przykładem jest podróż autobusem – ktoś wyciąga różaniec, kreśli na ciele znak krzyża i przesuwa malutkie paciorki. I znów szyderczy wzrok, komentarze… Tak wielu z nas uważa się za osoby wierzące, ale już nie tak wielu potrafi przyznać się do radości z Bogiem. Wierzymy, ale spoglądamy dziwnie na innych wierzących. Dlaczego? Czy potrafimy jeszcze pokazać radość płynącą z wiary? Czy potrafimy uśmiechać się do każdej osoby w kościele tylko dlatego, że jest się na najpiękniejszym spotkaniu z Bogiem? Czy potrafimy z dumą wyciągnąć różaniec i z uśmiechem odmówić koronkę o godzinie 15.00? Nie bójmy się tego… może i tak połowa weźmie nas za wariatów. Na pewno tak będzie, ale to nie ważne. Przecież jestem wariatem Boga i z nim czuję się najlepiej.
J.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz