29 lutego 2012

Panie, do czego stworzone są moje dłonie? Czy może do modlitwy? Do pracy? Mają być oparciem dla innych lub schronieniem? A może do pomocy innym w potrzebie? Do czego stworzyłeś moje dłonie? Są one delikatne, a zarazem szorstkie. Pełne zranień, ale jednak ciepła i siły do pomocy. Panie, do czego stworzone są moje dłonie?...
J.

28 lutego 2012

STACJA II  Jezus bierze krzyż na swoje ramiona

Żołnierze nakładają na ramiona Jezusa krzyż. Jest ciężki. Tłum coraz głośniejszy. "Jeśli jest Bogiem, to krzyż jest dla Niego lekki."... "Ukrzyżuj Go!".... "Wybaw się Boże!!! A może Nim nie jesteś?"..... Tłum coraz bardziej agresywny. Jezus wyrusza w najtrudniejszą wędrówkę. A ty, co w tym momencie tam robisz? Plujesz w Niego? Krzykiem obrażasz? A może podstawiasz nogę, by się przewrócił? Jakie jest twoje miejsce w tym tłumie? Pomyśl ile razy zgrzeszyłeś i ile razy przez to upadł Jezus na swej wędrówce... Bierze swój krzyż na ramiona, a jednak w oczach wciąż miłość... A co było najpiękniejszego w tym momencie?... To, że bez wahania Jezus bierze krzyż, by wyruszyć w drogę. Do końca jest posłuszny Bogu. Poprzez swój przykład Jezus pokazuje, że nie ważne jak ciężki jest nasz krzyż i jak bardzo jest nam trudno z nim żyć, ale ważne jest w jakim stopniu ufamy Bogu, by oddać swoje życie całkowicie. Jeśli chcesz unieść swój krzyż popatrz na Jezusa i ucz się, jak to trzeba zrobić. 
J.

27 lutego 2012

STACJA I Jezus na śmierć skazany

"Precz z nim! Precz! Ukrzyżuj Go!"... "Po co nam taki On".... "Skoro jest Bogiem, niech się sam wybawi"..... Nadal brzmią w uszach słowa wykrzyczane przez tłum osądzający Jezusa. A ty? Czy ty również tam byłeś? Czy ty - zwykły, szary człowiek skazałeś Boga? Może to właśnie ty najgłośniej krzyczałeś: "Ukrzyżuj!". Tak, byłeś tam - tak samo jak ja. Każdy z nas tam był. Jezus usłyszał od nas wyrok.  Niesprawiedliwy wyrok. Ale mimo to, nie rozpaczał, nie załamał się, ale wciąż patrzył na ciebie, na mnie.... Jego wzrok był pełen miłości. Nikt nie miał tyle odwagi, tyle siły, nikt tak bardzo nas nie kochał jak On - dlaczego? Bo dla wielkiej miłości do nas, oddał za nas swoje życie. Podczas wyroku milczał.... Milczał patrząc na ciebie wzrokiem cierpienia i miłości.
J.

26 lutego 2012


Duch wyprowadził Jezusa na pustynię. Czterdzieści dni przebył na pustyni, kuszony przez szatana. Żył tam wśród zwierząt, aniołowie zaś Mu usługiwali. Po uwięzieniu Jana przyszedł Jezus do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.
Mk 1,12-15


Wielki Post to czas przygotowania. To czas, kiedy musimy w sposób szczególny popatrzeć na swoje życie, na swoje postępowanie. To czas, kiedy nie tylko przed Bogiem, ale przed samym sobą przyznać się do tego, że jesteśmy grzeszni. To czas, kiedy musimy przejrzeć swoje życie na nowo i zrobić z tego rachunek sumienia. Popatrz na swoje życie, jakie ono jest. Czy jesteś z siebie dumny, czy może nie potrafisz na siebie spojrzeć? Co zrobiłeś dobrze, a co źle? Proszę cię o to byś spojrzał ze spokojem na swoje życie i podsumował to, co trzeba zmienić i za co trzeba Boga przeprosić. Proszę cię, zmień w tym Wielkim Poście coś na lepsze i bardziej Boże.
J.

24 lutego 2012



Kryjesz w swojej dłoni świat,
Delikatnie jak puch.
Swoją ręką chronisz go.
Chociaż jest pełen kłamstw i ludzkich wad,
Jak dziecko tulisz go.
Ty usłyszysz cichy płacz,
Kiedy inni się śmieją,
I ukoisz ból, gdy inni ranią tak.
Ty uzdrawiasz swą miłością -
Leczysz nas!

 Moje uwielbienie ofiaruję Ci,
Tyle mogę Tobie dać.
Tylko ty masz siłę, by z grzechu wyrwać mnie.
W Tobie moje życie jest.

 Na pustyni duszy, straciłem Twój ślad,
 Tak mocno palił mnie mój grzech.
Napoiłeś duszę mą,
Nakarmiłeś chlebem swym.
Teraz nie ja żyję, lecz żyjesz we mnie Ty!
Usłyszysz cichy płacz,
Kiedy inni się śmieją,
I ukoisz ból, gdy inni ranią tak.
Ty uzdrawiasz swą miłością -
Leczysz nas!

 W Tobie moje życie jest.
Ty uniosłeś moje grzechy
Na swych świętych ramionach.
Założyłeś na siebie mój wstyd.
Dałeś wolność mi!
 

21 lutego 2012

Nie chcę zbyt wysoko sięgać Panie. Iść tam, gdzie pycha dominuje. Nie chcę wielkiego dobytku, ani władzy. Nie pragnę, by moje serce wywyższało się nad inne. Nie chcę być dla ludzi tylko kimś fajnym... 

Pragnę w zamian Twojej obecności. Chwil, bym mogła usiąść przed Twym ołtarzem i w ciszy cieszyć się, że jesteś mym Bogiem. Chcę czuć, że jesteś wciąż przy mnie. A szczególnie wtedy, gdy grunt wali się pod nogami. Chcę byś był moim najbliższym Przyjacielem. Po prostu pragnę Twojej obecności i pewności, że zawsze ktoś mnie obroni...
J.

20 lutego 2012

Obudź wreszcie w swoim sercu wiosnę. Pokaż w końcu innym, jak potrafisz cieszyć się z tego co masz. Bo przecież każdy w swoim życiu coś ma. I nie chodzi tu o rzecz materialną. Pochwal się wszystkim. Pochwal się, jak wspaniałych masz przyjaciół. Pochwal się, jak wspaniałą masz rodzinę. Pochwal się tym, że jesteś tak wspaniałym i pomocnym człowiekiem. Wykrzycz wszystkim o tym, że Bóg cię stworzył tak wspaniałego i za to kochasz Go bezgranicznie. Pokaż światu swoją ogromną radość, szeroki uśmiech, taniec radości i szczęścia. Podchodź do każdego człowieka mówiąc mu, że jak dobrze, że Bóg go stworzył. Nie patrz na to, co ludzie o tobie pomyślą - skup się na swoim szczęściu i radości. Pokaż w końcu światu, że jest wspaniały!!!!!!
J.

19 lutego 2012


Jezus dziś do ciebie mówi:






Może odczuwasz smutek?

"Opowiedz Mi w szczegółach, co cię smuci. Kto cię zranił? Kto uraził twoją miłość własną? Kto ciebie znieważył? Informuj Mnie o wszystkim, a wnet dojdziesz do tego, że powiesz za Moim przykładem: wszystko przebaczam, wszystko zapominam. Jako nagrodę otrzymasz Moje pocieszające błogosławieństwo. Może się boisz? Czy odczuwasz w swojej duszy owo nieokreślone przygnębienie, które – choć nie ma podstaw – jednak nie przestaje rozrywać ci serca? Rzuć się w ramiona Mojej Opatrzności! Jestem przy tobie, u twego boku. Ja wszystko widzę, wszystko słyszę i nigdy cię nie zostawię. Czy odczuwasz antypatię ludzi, którzy cię przedtem lubili, a teraz o tobie zapomnieli, odwrócili się od ciebie, choć z twojej strony nie było najmniejszego powodu do tego? Poproś za nich, a Ja przyprowadzę ich do ciebie z powrotem, o ile nie staną się przeszkodą twego uświęcenia. "



Zaprzyj się samego siebie! Weź swój krzyż i zaprzyj się samego siebie! Powierz swoje życie Jemu. Bądź Mu posłuszny, nawet wtedy, gdy uważasz inaczej. Nigdy nie sprzeciwiaj się Bogu. Bóg chce dla nas dobrze, nawet w momencie, gdy my chcemy zrobić inaczej. Czasem myślimy, że Bóg robi nam na złość. Ale tak nie jest. Bóg chce od nas czegoś innego, czegoś w zamian, bo widocznie to, co planujemy nie jest odpowiednie. Musimy zaufać Bogu, bo inaczej nigdy nie przekonamy się do Niego. Wiara to nie tylko umartwianie się i odbębnienie niedzielnej Mszy. Wiara to nie tylko odmówienie zdrowaśki. Wiara to  nie tylko przysłowiowe mohery. Wiara to coś więcej... Dla niektórych to jedyna podpora, dzięki której żyją. Jeszcze dla nich to ogromna radość i szczęście. Są tacy, dla których wiara to całe życie, to pewność, że jest Osoba, dla której warto poświęcić swoje życie. Rozejrzyj się. Zobacz ilu młodych ludzi jest wokół ciebie, dla których Bóg jest tak bardzo bliski. Spójrz ilu ludzi Go obraża i wyśmiewa. Spójrz teraz na siebie. Na swoją relację z Bogiem. Jaka ona jest? W której jesteś grupie: ludzi, którzy wyśmiewają Boga czy ludzi, którzy Go kochają i z nim przebywają?  Zobacz teraz, w której grupie chciałbyś być? Co wybierasz? Wybór należy wyłącznie do ciebie. Tylko od ciebie zależy, którą drogą pójdziesz. Nikt za ciebie nie zadecyduje. A Bóg czeka... tylko On ma w sobie tyle cierpliwości, że może czekać nawet całe twoje życie. Dlaczego? Bo warto. Jesteś dla Niego tak bardzo ważny, że nie potrafi cię porzucić. Kocha cię nawet za to, że każdego dnia wbijasz mu gwóźdź w dłoń. To ty jesteś Jego zagubioną owieczką, której szuka... Wystarczy tylko, że wyjdziesz z cienia, by mógł cię zobaczyć...
J.
Gdy po pewnym czasie wrócił do Kafarnaum, posłyszeli, że jest w domu. Zebrało się tyle ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca, a On głosił im naukę. Wtem przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech. Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i przez otwór spuścili łoże, na którym leżał paralityk. Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: "Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy". A siedziało tam kilku uczonych w Piśmie, którzy myśleli w sercach swoich: "Czemu On tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, oprócz jednego Boga?" Jezus poznał zaraz w swym duchu, że tak myślą, i rzekł do nich: "Czemu nurtują te myśli w waszych sercach? Cóż jest łatwiej: powiedzieć do paralityka: Odpuszczają ci się twoje grzechy, czy też powiedzieć: Wstań, weź swoje łoże i chodź? Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów - rzekł do paralityka: Mówię ci: Wstań, weź swoje łoże i idź do domu!". On wstał, wziął zaraz swoje łoże i wyszedł na oczach wszystkich. Zdumieli się wszyscy i wielbili Boga mówiąc: "Jeszcze nigdy nie widzieliśmy czegoś podobnego".
Mk 2,1-12


A co my robimy, by jak najbliżej być Pana Boga?  Czy potrafimy tak, jak bohaterzy w Ewangelii przejść przez dach, by tylko dostać się do Jezusa, by mnie uzdrowił? Kolejna niedzielna Ewangelia uświadamia nas, że jesteśmy paralitykami na duszy, którym potrzebne jest uzdrowienie prze Jezusa. Jezus próbuje nam uświadomić, że jesteśmy grzeszni i jesteśmy zobowiązani do nawrócenia. Chrystus Pan, jak mówi dzisiejsza Ewangelia, w trosce o człowieka na pierwszym miejscu stawia dobro duszy. Mamy obowiązek naśladować w tym względzie Chrystusa. 
J.

17 lutego 2012

"Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy /sama/ wiara zdoła go zbawić? Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta! - a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała - to na co się to przyda? Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie. Ale może ktoś powiedzieć: Ty masz wiarę, a ja spełniam uczynki. Pokaż mi wiarę swoją bez uczynków, to ja ci pokażę wiarę ze swoich uczynków. Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz - lecz także i złe duchy wierzą i drżą. Chcesz zaś zrozumieć, nierozumny człowieku, że wiara bez uczynków jest bezowocna? Czy Abraham, ojciec nasz, nie z powodu uczynków został usprawiedliwiony, kiedy złożył syna Izaaka na ołtarzu ofiarnym? Widzisz, że wiara współdziała z jego uczynkami i przez uczynki stała się doskonała. I tak wypełniło się Pismo, które mówi: Uwierzył przeto Abraham Bogu i poczytano mu to za sprawiedliwość, i został nazwany przyjacielem Boga. Widzicie, że człowiek dostępuje usprawiedliwienia na podstawie uczynków, a nie samej tylko wiary. Tak jak ciało bez ducha jest martwe, tak też jest martwa wiara bez uczynków." Jk 2,14-24.26

Fragment, którego nie trzeba komentować, bo już zawiera ten komentarz sam w sobie. Prosto i wyraźnie napisane - wiara bez uczynków jest martwa. Nie wystarczy powiedzieć wierzę, ale jeszcze do tego trzeba dodać fakt, czy my tą wiarą żyjemy i pokazujemy, że nie wstydzimy się jej przed innymi, a przede wszystkim przed są. Fragment jest idealny dla ludzi, którzy gdzieś zagubili swoje życie z wiarą. Bóg w ten sposób pokazuje im, że nie wystarczy powiedzieć przy nawróceniu wierzę, ale coś w tym kierunku dobrego zrobić. Czy potrafiłbyś kochać drugą osobę, ale w ogóle z nią nie rozmawiając i nie starając się, by była szczęśliwa? Tak samo jest z Bogiem i nami. Jeżeli wierzę, to muszę to pokazać w swoim życiu Bogu. Wierzę to znaczy modlę się, spotykam Boga na Eucharystii, a przede wszystkim staram się jak mogę nieść pomoc innym.
J.

15 lutego 2012

"Pan światłem i zbawieniem moim: 
kogóż mam się lękać?
Pan obroną mojego życia:
 przed kim mam się trwożyć?"

                           Psalm 27

14 lutego 2012

Są jak samotni wśród ludzi, zamknięci w czterech ścianach życia... Zamknięci szczelnie w sobie samym bez okna na innych. Strach zjada ich serca - nie potrafią kochać - ciągle boją się. Ciągle próbują walczyć sami, ciągle próbują poradzić sobie bez żadnej pomocy. Dlaczego? Dlaczego boją się kochać? Boją się kochać  i być kochanym. Boją się odrzucenia. Boją się spróbować - tak po prostu z miłości. A jednak, On ciągle ich woła. Szepcze im do ucha: "W miłości nie ma lęku". Wyciąga swą dłoń i czeka na ich ruch. Pragnie ich uzdrowić. Tylko On jest lekarzem naszych serc. Jeśli tego pragną to może uzdrowić ich nawet Jego szept. Ale muszą chcieć - muszą chcieć Go usłyszeć, bo On wciąż do nich mówi...
J.

13 lutego 2012


"Bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać,
ale miłość moja
nie odstąpi od ciebie
i nie zachwieje się moje przymierze pokoju,
mówi Pan, który ma litość nad tobą."
Iz 54, 10

12 lutego 2012

Wtedy przyszedł do Niego trędowaty i upadając na kolana, prosił Go: "Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić". Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: "Chcę, bądź oczyszczony!". Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony. Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: "Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich". Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.
Mk 1, 40-45


 Trędowaci byli od zawsze. Jest to najokrutniejsza choroba, bo wyrzucała z życia w społeczeństwie. Każdy chory był traktowany bez szacunku. Ludzie tracili swoją godność. Zdrowi za każdym razem, gdy taką osobę widzieli uciekali, chowali się, by tylko się nie zarazić. Odrzucał wygląd, zapach, strach przed zarażeniem...dla takich ludzie nie było miejsca wśród innych. A my? Czy my także jesteśmy trędowaci, ale trędowaci naszego wieku? Ktoś krzyknie, no jak to przecież jestem zdrowy. No tak, ale czy można być chorym na duszy? Za każdym razem, gdy popełniamy grzech stajemy się coraz bardziej chorzy. I wtedy potrzebny jest nam lekarz, ale w tym przypadku szczególny - Bóg. Wizytą u lekarza i lekarstwem jest spowiedź. Dzięki temu stajemy się znów zdrowi i szczęśliwi.
J.


10 lutego 2012

"Effatha" - znaczy otwórz się. Otwórz się na Boga i Jego słowo. Nie bądź zamknięty wyłącznie w czterech ścianach swojego życia. Niech twoje życie nie ogranicza się wyłącznie do bycia z samym sobą, ze słuchawkami na uszach. Żyj, czuj, kochaj... Mów z ogromną radością o Bogu - nie wstydź się tego. Powiedz wszystkim jak wygląda twoja wiara i jak wielka jest miłość do Boga. Opowiedz wszystkim o twoich wzlotach i upadkach duchowych. Wspomnij nawet momenty, gdzie nie było wesoło, kiedy klęczałeś z płaczem przed tabernakulum prosząc Boga o to, by ci pomógł. Nikt nie jest idealny! Potrafisz o tym mówić głośno? 'Pomogę ci, mówmy razem o tym co najpiękniejsze i najgorsze' - mówi Pan. Nie wmawiaj sobie, że nie potrafisz. Nie wmawiaj sobie, że masz najgorzej ze wszystkich, że najbardziej cierpisz - uwierz są inni w wielu gorszych sytuacjach. Przestań być egoistą myślącym wyłącznie o sobie. Dopóki będziesz myślał, że jest źle - to naprawdę tak będzie. Nie użalaj się wiecznie nad sobą i swoim losem, nie powtarzaj, że nic się nie da zrobić. Rusz się wreszcie! To zależy wyłącznie od ciebie, więc wstań, wyjdź na powietrze i wykrzycz światu, że jest piękny i z całego serca kochasz Boga. Zamiast użalać się nad sobą, zrób jakiś konkretny krok, by to zmienić. Gdy mówisz, że nie potrafisz jesteś tchórzem i słabym człowiekiem. CZŁOWIEKU JESTEŚ SŁABY!!! I nie chodzi tu, by wjechać ci na ambicję, albo obrazić. Chodzi tu o to, byś umiał przyjąć do serca słowo: "EFFATHA". Otwórz się na Boga. Gdy zaczniesz, zrozumiesz, że to nie jest takie trudne, ale musisz chcieć. Nie poddawaj się i nie mów innym: " No tak, tobie to się łatwo mówi". Też jestem człowiekiem i też mam gorsze dni. I naprawdę chcę wtedy komuś dowalić lub zamknąć się w pokoju i ryczeć. I też myślę, że świat jest beznadziejny, ale to trwa tylko chwilę, bo wiem, że jak nie ruszę tyłka i nie wstanę, to nigdy już tego nie zrobię, bo wciąż będzie myśl, że nie da się. Później będziesz żałował, że nie spróbowałeś. Bądź choć przez chwilę z sobą szczery... Nie rozumiem... wierzysz, kochasz Boga i wiecznie pojawia się to słowo "ALE". Albo z Bogiem, albo nie. Jest TAK lub NIE - nie ma nic pośrodku...
J.
...Bóg jest ze mną odkąd pamiętam. Zawsze był przy mnie. Kiedy byłam dzieckiem był On dla mnie abstrakcją i Bozią, do której każdego wieczoru trzeba było się pomodlić. Był On wtedy tajemnicą i czymś niemożliwym do objęcia przez dziecięcy rozum. Ale zawsze była ta świadomość, że jest to szczególna Osoba w moim życiu. Był kimś, na kogo zawsze mogłam polegać... był Ojcem, Przyjacielem i przewodnikiem w jednym. Później nadeszły kolejne, bardziej dojrzalsze lata. Bóg stawał się dla mnie coraz bardziej inny. Już nie był to 'ktoś', do kogo trzeba było odmówić paciorek na dobranoc. On stawał się dla mnie coraz ważniejszy. Nadszedł dzień, od którego uświadomiłam sobie, że nie potrafię bez Niego żyć. Jest jak powietrze, którym oddycham. Im bardziej kochałam Boga, tym częściej byłam wystawiana na próby. I wtedy pokazały się pierwsze upadki. Upadki, które sprawiały, że człowiek opadał z sił. Były dni, kiedy Bóg milczał. Tak bardzo mnie kochał, że dodawał nowe próby, bym i ja Go nie przestała kochać  i wciąż do Niego wracała. Nigdy nie chciałam Go ranić, aż.... Nadszedł okres ciszy i ciemności. Bóg 'przeszedł' na wyższy poziom jeżeli chodzi o próby. Jego milczenie doprowadzało do szału. Przychodziło pytanie do głowy: "Dlaczego? Dlaczego mnie zostawiłeś?". Ale szybko je niszczyłam, ponieważ musiałam być silna. Musiałam przetrwać. Na początku nie rozumiałam. Czułam żal do Boga, że właśnie w tej chwili, gdy Go potrzebowałam nie był obecny. Ale nigdy nie potrafiłam powiedzieć Mu tego wprost, ponieważ nie potrafiłam zranić osoby, którą tak bardzo kochałam. I co z tego wyszło? Wygrałam!!! Wygrałam ze swoimi słabościami. Przetrwałam i otrzymałam najpiękniejszy prezent od Boga - radość i słuch, by Go dalej słuchać. Uświadomiłam sobie, że Bóg przez cały czas tu obok mnie był, ale ja do końca nie potrafiłam Go słuchać - byłam głucha, a On przywrócił mi słuch. A dzisiaj? Dzisiaj jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Mam u swego boku Boga. I choć czasem upadam, to Bóg bierze mnie na swoje ramiona i niesie dalej przez życie. Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia. W tym, który opatruje moje rany i pragnie dla mnie jak najlepiej. To jest najpiękniejsze, że stawia na mojej drodze przeszkody, nie po to, by mi zaszkodzić, ale bym mogła pogłębiać swoją wiarę i czuć, że zawsze jest Ktoś, na kogo mogę liczyć...
J.

9 lutego 2012

Nie wiesz, co będzie jutro. Być może stanie się cud, którego nie jesteś do końca świadom.... Po omacku z Panem Bogiem. Takie jest nasze życie. I nie ma wcale to przesłania negatywnego - wręcz przeciwnie. Po omacku nie znaczy bez Niego. Po omacku to znaczy z Nim. Niech mnie niektórzy źle nie zrozumieją. Po omacku - to w pewnym sensie synonim słowa "ZAUFANIE". Zaczynamy ufać Bogu, ale nie wiemy, co dla nas przygotował. Nie wiemy co się wydarzy i jak będzie wyglądało nasze życie. Po omacku z Bogiem - świetny tytuł na książkę, ale szczególną książkę - książkę życia. Bo gdy zaufamy Bogu, nawet jeśli nie jesteśmy pewni swojego następnego dnia, to możemy być pewni, że będzie to szczęśliwe życie. Jest to największa powieść, thriller i romans wieków. Nigdzie indziej nie zobaczysz tak pięknej miłości Boga do człowieka. On Cię naprawdę kocha i zawsze jest...nawet jeśli wydaje ci się, że jest odwrotnie.
J.
Twoje słowo - Panie, jest tak potężnym grzmotem, że nie można go usłyszeć. Pozwól byśmy słuchali Cię na każdym kroku. Nauczył nas żyć według Twych pouczeń. Twoje słowa są lampą, która rozświetla drogę, którą mamy kroczyć. Twoje słowa są prawdą, której uczymy się przez całe życie. Twoje słowa są nauką, by lepiej wiedzieć, co czynić. Twoje słowa są pouczeniem, jak żyć. Twoje słowa są nawróceniem, z którego pragniemy korzystać za każdym razem, gdy upadamy. Twoje słowa... Panie, dodawaj nam Swego Ducha. Daj nam poznać się, byśmy mogli być podobni do Ciebie. Pokaż nam dar Swego bycia, byśmy mogli przemieniać ludzkie serca... Naucz nas żyć - byśmy byli gotowi na Twoje przyjście...
J.

8 lutego 2012

"Nic, nie musisz mówić nic.

Odpocznij we Mnie.
Czuj się bezpiecznie.


Nic, nie musisz mówić nic.
Odpocznij we Mnie.
Czuj się bezpiecznie."


Nie mów nic, po prostu bądź. Wystarczy tylko, byś był. Słowa w tym momencie nic nie znaczą. Bądź w ciszy, gdzie wszystko się zatrzymuje. Czas się zatrzymał - stoi w miejscu. Pragniesz, by ta chwila trwała wiecznie. Ale dobrze wiesz, że to tylko chwila. Uciekasz myślami do marzeń i pragnień. Są takie piękne, ale ty i tak ich do końca nie spełnisz, bo pragniesz szczęścia drugiej osoby i nie chcesz jej skrzywdzić. Czy akurat w tym momencie - w momencie wyboru i spełnienia naszych marzeń nie możemy być egoistami? Tak, pragnę być w tym momencie egoistą, bo w końcu skupie się na sobie i swoim życiu, niż na pomocy i zdaniu innych. Boże, dlatego bądź przy mnie. Nie musisz nic mówić, wystarczy mi fakt, że czuję Twoją obecność, że stoisz obok mnie i patrzysz okiem miłości. Po prostu bądź...
J.
Czasem przychodzi taki okres w życiu człowieka, że nie wie, co ma zrobić. Wszystko i wszyscy, którzy nas otaczają nagle stają się zbyt dalecy. Żyjesz wśród nich, rozmawiasz z nimi, śmiejesz, ale w gruncie rzeczy, nie ma cię. Niby nie jesteś radosny, niby nie jesteś zły, ale czujesz, że czegoś ci brakuje. Sam nie wiesz do końca czego. I czekasz, czekasz, aż coś się zmieni... wyglądasz, ale do końca nie jesteś pewien za czym...
J.
Upadasz, upadasz, upadasz... a gdzie powstawanie? Tak wiem, czasem to bardzo trudne. Ale musisz próbować. Musisz wierzyć, że się uda. Wierzyć to znaczy powstawać...więc ciągle zaczynam od nowa. Wyobraź sobie upadasz, ale nie masz wystarczająco sił by powstać i co wtedy? Poddajesz się? NIE - NIGDY TEGO NIE RÓB!!!! Zdradzę ci sukces na powstanie. Każdego dnia upadam, ale się nie poddaje - wciąż próbuję się podnieść. Chociaż próbuje 50, 100, a może 200 raz - wciąż próbuję. Bo wiem, że przyjdzie taki czas, że uda mi się, ale muszę w to wierzyć. Połowa sukcesu nie zależy od rąk i nóg, ale od twego wnętrza. Dopiero, gdy będziesz powtarzał sobie, że się uda, wtedy naprawdę się to wydarzy...
J.

5 lutego 2012

Zaraz po wyjściu z synagogi przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł do niej i podniósł ją ująwszy za rękę, gorączka ją opuściła. A ona im usługiwała. Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest. Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pospieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: "Wszyscy Cię szukają". Lecz On rzekł do nich: "Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem ". I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.
Mk 1,29-39

Kolejny raz Jezus nas zaskakuje. Tym razem pokazuje nam siebie jako cudotwórce. Jezus chodzi od miasta do miasta, po drodze spotyka wielu ludzi. Wśród nich wielu jest takich, którzy potrzebują pomocy. Tak wielu jest chorych fizycznie, chorych na duchu. I dlatego Jezus przychodzi właśnie do nich. Po co miałby przychodzić na ten świat, gdyby każdy był zdrowy? Przecież było by to bez sensu. Ale jednak... Jezus przychodzi na ziemię, by nas uzdrowić, by uratować naszą duszę. Jezus to uzdrowiciel naszych serc. A cały cud pojawia się podczas spowiedzi. Zostajemy wtedy oczyszczeni i uzdrowieni z naszych dolegliwości, z naszych grzechów. 
J.

1 lutego 2012

"Wierzyć to znaczy nie pytać jak długo jeszcze mamy iść po ciemku..."

Wiara to zaufanie i całkowite oddanie się Bogu. W relacji z Bogiem nie ma słowa 'ale'. Skoro Bóg stworzył nas na swój obraz i podobieństwo, to musimy za wszelką cenę starać się, by jednak to nasze życie było podobne do Niego. Ufam Bogu, więc się nie lękam. Bo cóż może mi się stać, gdy przy mnie jest On. Bóg za bardzo nas kocha, by mógł pozwolić na to, że spadnie nam włos z głowy. Wielu, którzy obwiniają Boga za to, że nie pomógł im, niech zrozumieją, że Bóg to nie maszynka do spełniania marzeń. Nie wystarczy powiedzieć: "Masz mi dać!", potrzeba jeszcze trochę wysiłku i przede wszystkim modlitwy. Musimy naprawdę wierzyć w to, że Bóg nam pomoże. Życie to nie jest bajka, gdzie księżniczka znajduje swojego księcia, i żyją długo i szczęśliwie. By być szczęśliwym musimy się wykazać. Musimy wierzyć i ufać, że nasze życie naprawdę może być piękne. Żyjemy w czasach, gdzie narzekanie tak bardzo weszło do codzienności, że tylko nim żyjemy. Zamiast ruszyć się z miejsca i zrobić krok do przodu, my ciągle narzekamy. Nie bój się zmienić czegoś w życiu. Widocznie najpierw musimy coś zmienić, by zauważyć, że Bóg kocha nas tak, jak nikt inny.
J.



Dlaczego Maryja? Bo to Ona ma tak wielkie serce, by zmieścić całą miłość do każdego człowieka bez wyjątku. To Ona ma zawsze czas, by każdego wysłuchać i do swego serca przytulić.

Dlaczego Józef? Bo to On od samego początku był opiekunem Jezusa. Bo to od Niego można uczyć się pracowitości i mądrości. To On nigdy nie opuszczał na krok Maryi i Jezusa.

Dlaczego Jezus? Bo nie ma nikogo oprócz Niego, kto z tak wielkiej miłości do nas oddał swoje życie. Bo to On uczy nas radości i wytrwałości w każdym cierpieniu.

W końcu dlaczego ja, Panie? Dlaczego biorę udział w historii świata? Jestem zwykłym człowiekiem o zwykłych zdolnościach. Nigdy nie zabłysnę w świetle reflektorów, a nawet chyba nie chcę. Być może po to, by przez moją zwyczajność zdobyć nowe szczyty z Tobą Boże w szczęściu i nadziei. Tak Panie, już wiem, może nie będzie to historia świata, ale historia  miłości Ciebie i mnie.
J.