29 stycznia 2012

Przyszli do Kafarnaum. Zaraz w szabat wszedł do synagogi i nauczał. Zdumiewali się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie. Był właśnie w synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego. Zaczął on wołać: "Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boży ". Lecz Jezus rozkazał mu surowo: "Milcz i wyjdź z niego!". Wtedy duch nieczysty zaczął go targać i z głośnym krzykiem wyszedł z niego. A wszyscy się zdumieli, tak że jeden drugiego pytał: "Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu posłuszne". I wnet rozeszła się wieść o Nim wszędzie po całej okolicznej krainie galilejskiej.
Mk 1, 21-28

Dlaczego w dzisiejszej Ewangelii pojawia się postać szatana. Czyżby Bóg chciał, żebyśmy stworzyli nowy horror? A może nas ostrzega? Ale przed czym, a raczej przed kim? Bóg pokazuje, że z tą osobą nie ma żartów. Pytanie z sondy: Wierzysz? Ponad 60% odpowiada: Tak, wierzę. No to zadaje kolejne pytanie: "Czytasz horoskopy?" Tu już jest ciekawiej - 95% odpowiada: No czasami mi się zdarza, ale wiesz ja tylko czytam, ja w to nie wierzę." Hmm... rozumiem. - odpowiadam, by nie przestraszyć. Dużo czytasz tych pierdół? A to wiesz, tak z ciekawości co tam piszą o mnie. No tak, ach ta ciekawość. A po cholerę to czytasz? I tu już zaczyna się wielkie poruszenie stanu: " No przecież ja to tylko czytam. A w ogóle nie czepiaj się mnie. Mogę czytać to, co chcę.". Rozumiem, nie no wiesz, ja ci nie zabraniam, ale co na to Bóg? Może jak się nudzisz to wyciągnij zakurzone Pismo Święte i poczytaj w zamian je z ciekawości. "Bez przesady. Co by inni powiedzieli?". Tak wygląda połowa rozmów na temat horoskopów, wróżb i innych pierdół. Wierzysz. No właśnie, właściwie w co? W Boga, czy w pierdoły wypisywane w horoskopach? Zastanów się czy warto? Czy warto swoje życie oddawać szatanowi? I się zaczęło: "Jak szatanowi, co ty wygadujesz? Przecież mówię ci, że ja w to nie wierzę!". Ale to czytasz człowieku bezmyślny. Całe te wróżki, różdżki, kadzidełka....skąd to się wzięło? Szatan za wszelką cenę chce cię zabrać Bogu. Chce pokazać Bogu: " Ty Boże, patrz. Jednak człowiek jest zły. To, co stworzyłeś jest beznadziejne.". Bóg za każdym razem, gdy nosisz amulety, "coś na szczęście", czytasz te pierdoły walczy o ciebie. Walczy o twoją duszę, by przez to nie zagubiła się i nie oddała się szatanowi całkowicie. Pomyśl o ty za każdym razem, gdy będziesz zamawiać wizytę u wróżki... bo te 50 zł możesz w końcu wykorzystać na jakiś inny - BARDZIEJ przydatny cel. 
J.
"Bo cóż jest warta moja siła, gdy przy mnie nie ma Cię.

Bo cóż jest warte moje życie, bez Ciebie nie ma mnie."









Czasami przychodzi czas, kiedy uświadamiasz sobie, że to, co do tej pory zdobyłeś było tak naprawdę tylko ziarenkiem w twoim życiu. Tak bardzo się źle czujesz, gdy myślisz, że mogłeś tyle zrobić dla innych, a nie tylko dla siebie. Popadasz w kryzys, gdy czujesz, że nie radzisz sobie z teraźniejszością. I pytasz Boga: "Dlaczego? Dlaczego postawiłeś mnie na tak trudnej ścieżce życia? Przecież Ty wiesz, że jestem słabym człowiekiem i poradzę sobie tylko na starcie.". Tak bardzo próbujesz... poradzić sobie. I co z tego wychodzi? Być może jesteś osobą, która wykrzyczy Bogu, że to przez Niego. A może jesteś człowiekiem, który zamknie się w sobie wraz ze swoimi problemami, bo nie potrafisz poprosić o pomoc.  Zauważasz ludzi, którzy świetnie sobie radzą, są szczęśliwi... A ty? Czujesz zazdrość i pychę: " Panie, przecież to grzesznicy wyśmiewający się z ciebie!". Dlaczego cierpisz, skoro starasz się jak najbliżej być Boga? Nie wiesz.... Widocznie Bóg ma dla ciebie taki, a nie inny plan. Musisz zrozumieć, że to wszystko nie jest dlatego, że Bóg chciał ci zrobić na złość, ale chciał byś za każdym razem do Niego wracał. Bóg właśnie przez twoje życie i twoje świadectwo pragnie pokazać tym grzesznikom, co mają wszystko, że Bóg kocha nawet człowieka najbardziej pokrzywdzonego. Bóg chce, byś razem z Nim był silny w życiu i pokazywaniu tego, że Go kochasz... Ufaj...
J.

28 stycznia 2012

Jak często nie potrafimy przyznać się do własnych błędów? Do swoich wad? Nie każdy jest na tyle odważny, by powiedzieć: "Tak, zgrzeszyłem!. Tak bardzo cię i siebie skrzywdziłem. Jakim byłem głupim człowiekiem. Ciągle mówię, że się poprawię, ale dalej robię swoje." Czy kiedykolwiek usłyszałeś to w głębi siebie? A czy powiedziałeś to komuś na głos? Aha rozumiem, stchórzyłeś. Nie no wiesz, każdemu może się zdarzyć.... Kurczę, ale to zdarzenie to już jest po raz kolejny. I co dalej nic nie robisz ze swoim życiem? Aaa... nie masz czasu. A kto go ma teraz? O, na przykład ja! Przecież mam czas na rozmowę, modlitwę.... Na każdą rzecz znajdę czas, ale tylko wtedy, gdy tego chcę. Dlatego ty również musisz chcieć, by coś zmienić, naprawić... Wiesz ilu psychologów potrzeba, by wkręcić jedną żarówkę....? Jednego, gdy tylko tego naprawdę ta żarówka chce! Dlatego ty również przy zmianach musisz zacząć od siebie samego...
J.

26 stycznia 2012

Żyj... Żyj z całych sił... Żyj chwilą... Nieważne czy został ci rok, czy 20 lat - po prostu żyj. Nieważne czy jesteś bogaty, czy biedny. Nieważne czy masz biały kolor skóry, czy czarny. To wszystko jest nieważne... Wystarczy, że żyjesz. Życie wtedy ma sens, kiedy naprawdę żyjesz nie tylko ciałem, ale i duchem. Znajdź choć troszkę w sobie szaleństwa, by każda chwila przeżyta była chwilą z uśmiechem na twarzy. Nigdy nie oglądaj się do tyłu, przecież to, co minęło już nie wróci, a możesz nawet przez ten odwrót nie zauważyć krawężnika i upaść. A tak trudno później się podnieść. Każda minuta twojego życia jest ważna. Pamiętaj, by również twoje życie płynęło z Bogiem. To On nam je podarował, dlatego szanujmy je... Żyj, kochaj, ufaj...
J.

25 stycznia 2012

Nadzieja? Mówią matką głupich. Głupich? Ale czasem to właśnie ta nadzieja przytrzymuje nas przy życiu. Jak często jesteś zmęczony tym, co cię otacza. Ile razy już uciekałeś do ciszy? Wciąż powtarzasz, że w dzisiejszym świecie trzeba być silnym, by przetrwać. Ale tak naprawdę w głębi serca sam czujesz, że to wszystko jest za ciężkie. Kolejny raz ktoś wyprowadził cię z równowagi....Co wtedy robisz? Puszczasz najgłośniej jak się da muzykę, jesz czekoladę, rysujesz, piszesz, a może śpisz? Tak bardzo jesteśmy przywiązani do tego świata, ale tak bardzo również ten świat nas wykańcza. Ciągły bieg i krzyk. Ludzie są zapracowani... A ty? Jak wygląda twoje życie? Też jesteś zabiegany? A może czekasz na chwilę i odpływasz w ciszę, spokój i refleksję?... Jakie jest twoje życie?
J.
 "Ku Tobie, Panie, wznoszę moją duszę, mój Boże, 
Tobie ufam: niech nie doznam zawodu!
Niech moi wrogowie nie triumfują nade mną!
Nikt bowiem, kto Tobie ufa, nie doznaje wstydu; 
doznają wstydu ci, którzy łamią wiarę dla marności.
Daj mi poznać drogi Twoje, Panie, 
i naucz mnie Twoich ścieżek!
Prowadź mnie według Twej prawdy i pouczaj, 
bo Ty jesteś Bóg, mój Zbawca,
i w Tobie mam zawsze nadzieję.
Wspomnij na miłosierdzie Twe, Panie, 
na łaski Twoje, co trwają od wieków.
Nie wspominaj grzechów mej młodości <ani moich przewin> 
ale o mnie pamiętaj w Twojej łaskawości
ze względu na dobroć Twą, Panie!
Pan jest dobry i prawy: 
dlatego wskazuje drogę grzesznikom;
rządzi pokornymi w sprawiedliwości, 
ubogich uczy swej drogi.
Wszystkie ścieżki Pana - to łaskawość i wierność 
dla tych, co strzegą przymierza i Jego przykazań.
Przez wzgląd na Twoje imię, Panie, 
odpuść mój grzech, a jest on wielki.
Kim jest człowiek, co się boi Pana? 
Takiemu On wskazuje, jaką drogę wybrać.
Będzie on przebywał wśród szczęścia, 
a jego potomstwo posiądzie ziemię.
Pan przyjaźnie obcuje z tymi, którzy się Go boją, 
i powierza im swoje przymierze. 
Oczy me zawsze zwrócone na Pana, 
gdyż On sam wydobywa nogi moje z sidła.
Wejrzyj na mnie i zmiłuj się nade mną, 
bo jestem samotny i nieszczęśliwy.
Oddal uciski mojego serca, 
wyrwij mnie z moich udręczeń!
Spójrz na udrękę moją i na boleść 
i odpuść mi wszystkie grzechy!
Spójrz na mych nieprzyjaciół: jest ich wielu 
i gwałtownie mnie nienawidzą.
Strzeż mojej duszy i wybaw mnie, 
bym się nie zawiódł, gdy się uciekam do Ciebie.
Niechaj mnie chronią niewinność i prawość, 
bo w Tobie, Panie, pokładam nadzieję.
Boże, wybaw Izraela 
 ze wszystkich jego ucisków!"
Tyle mówi się o miłości. A gdy już słyszymy to słowo to od razu kojarzy nam się z relacjami damsko-męskimi. A co z inną miłość? Na przykład do Boga? Czy potrafimy kochać tak bardzo Boga, jak kochamy drugą osobę? Właściwie czym jest ta miłość pomiędzy mną, a Bogiem? Do czego można ją porównać? Być może do rośliny, która z malutkiego nasiona kiełkuje, by później wyrosła wielka łodyga, liście, a na końcu ogromny kwiat, który jest owocem zaufania i współpracy. Ale miłość Boga i człowieka to także miłość Oblubienicy i Oblubieńca. "Oblubienica musi być podobna do Oblubieńca, a wtedy znajdzie On w niej upodobanie". By kochać musimy ufać, ale by ufać musimy znać tą drugą osobę i żyć z nią. Miłość Boga to jak miłość zakochanej pary. Tak jak narzeczeni spotykają się, tak Ja spotykam Boga u innych ludzi i na Eucharystii. Narzeczeni również muszą ze sobą rozmawiać, bo wtedy mogą poznawać się coraz lepiej, ale także pomagać sobie na wzajem. Tak i ja muszę rozmawiać z Bogiem na modlitwie. I wielu może się wydawać, że przysłowiowe "zdrowaśki" to raczej nie rozmowa. W takim razie mów do Niego prostymi i przede wszystkim twoimi słowami. Ale co jest najważniejsze? Zarówno w relacji CZŁOWIEK-BÓG oraz KOBIETA-MĘŻCZYZNA? W obu tych relacjach miłość nigdy nie przetrwa, jeśli nie opiera się na zaufaniu. Muszę ufać Bogu, że On jest przy mnie i w każdej chwili mi pomoże. Muszę ufać... Najlepszy sukces na miłość do Boga lub do drugiej osoby jest bardzo prosty: WIERZ, UFAJ BEZGRANICZNIE I KOCHAJ CAŁYM SERCEM!
J.

24 stycznia 2012

Każdy z nas za czymś tęskni. Do końca niektórzy nawet nie wiedzą za czym. Też tęskniłam. Ale odnalazłam to w Bogu. Czym jest ta tęsknota? To szczęście. Każdy szuka w różnych źródłach szczęścia. Być może masz wszystko: pieniądze, dom, rodzinę.... ale gdzieś daleko zgubiłeś szczęście. Co z tego, że to masz, jeśli nie potrafisz opowiedzieć Bogu o tym. On właśnie na to czeka. Nie zabrania ci mieć wszystkiego materialnego. On po prostu chce, żebyś Mu o tym wszystkim opowiedział i podziękował, że to masz. Ale przychodzą takie momenty, kiedy jest ci źle, i wtedy właśnie okazuje się, że to wszystko, co masz w rzeczach nie pomaga poczuć się lepiej. I tu jest właśnie ta granica, gdzie brakuje nam Kogoś, a kto to? To właśnie Bóg. To do Niego możesz zawsze przyjść. Wyobraź sobie, że wszystkie problemy powierzasz Komuś, kto cię kocha i nigdy nie opuści, a wręcz przeciwnie może pomóc rozwiązać problemy. Możesz przyjść do Niego nawet wtedy, gdy jest dobrze. Powierz Mu swoje pragnienia i marzenia. Powiedz Mu jak bardzo kochasz swoją rodzinę, przyjaciół, Jego.... Ba! A nawet może spełnić twoje marzenia. Podaruj Mu wszystko - nawet życie. To On cię stworzył. Ofiaruj Mu siebie - tym kim jesteś. Podaruj Mu swoje wady i zalety. Ale co najpierw zrób? Uklęknij do modlitwy, żałuj za swoje grzechy, przebacz wszystkim, wierz, ufaj, kochaj.... To On sprawia, że przez oczyszczenie z grzechów jesteśmy szczęśliwi. Dzięki Niemu wszystko jest możliwe. Do siebie przyjmie nawet największego łotra, gdy tylko on żałuje tego, co popełnił. I to jest piękne :)
J.

23 stycznia 2012

Ileż to razy każdy z nas miał wszystkiego dość... Ileż to razy przychodził dzień, w którym wszystko co złe zjawiło się jednocześnie... Niepowodzenia w pracy, w szkole... Nieporozumienia ze znajomymi i otaczającymi nas ludźmi... Niezadowolenia z samego siebie... Sprzeczki rodziców, dzieci... Kłótnie z innymi... Odrzucenie... Uczucie poniżenia i niezadowolenia....


Czasem w rozmowach udawaliśmy, że wszystko jest w porządku, a tak naprawdę w głębi duszy kryła się rozpacz. I gdzie szukać pomocy? Do kogo się zwrócić, jeśli najbliższa osoba nie chce cię już więcej znać lub kiedy pozostali zajęci są własnymi problemami, więc nie chcesz się im narzucać lub uważasz, że to nie ma sensu.


Próbujesz znaleźć sobie miejsce, w którym o wszystkim zapomnisz. Nagle zdajesz sobie sprawę, że zostałeś z tym wszystkim sam. Zastanów się jednak, czy aby na pewno? Zrozum! Jest takie Miejsce, do którego możesz zawsze przyjść. Jest taki Ktoś, kto zawsze przynosi ukojenie. Jest Ktoś, kto zawsze czeka... Do Niego możesz przyjść z każdą sprawą... Czasami nie musisz nawet nic mówić, po prostu otwórz serce...


On jest przy tobie, gdy tylko ty również chcesz być przy Nim. Z Nim wszystko wydaje się takie łatwe i błahe. On da ci radość życia, optymizm, ukojenie nerwów, spokój i siłę na radzenie sobie ze wszystkim, co cię spotyka. Od razu masz inne spojrzenie na codzienne sprawy. To z Jego pomocą wiesz, że dasz radę żyć.

J.

22 stycznia 2012

 Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: "Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!" Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. Jezus rzekł do nich: "Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi". I natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. Idąc dalej, ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego Jana, którzy też byli w łodzi i naprawiali sieci. Zaraz ich powołał, a oni zostawili ojca swego, Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi i poszli za Nim.
Mk 1,14-20



 Brzeg jeziora, słońce mocno świeci i odbija się od wody. Przy jeziorze rybacy, którzy jak co dzień pracują. Mają wszystko: rodzinę, dobrą pracę, pieniądze... I nagle ktoś się pojawia. Nie pyta jak się czują, czy dobry dziś połów. Podchodzi i mówi: "Pójdź za mną". Cóż oni na to? W ciągu jednej chwili zostawiają wszystko to, co mają i idą za Jezusem. A czy ty tak potrafisz? Co by było, gdyby ktoś podszedł do ciebie i powiedział zostaw wszystko i choć za mną, a będziesz szczęśliwy? Czy uwierzyłbyś? Czy ufasz tak bardzo Bogu, że potrafisz dla Niego zostawić wszystko? Opuścić rodzinę? Spróbuj poważnie potraktować zaproszenie "Pójdź za mną". Jezus mówi w głębi serca: „Kocham Cię i pragnę abyś również i mnie kochał!". A potem zaprasza cię do zadania przygotowanego specjalnie dla ciebie. Ale czy jesteś gotowy? Czego tak naprawdę chcesz w życiu? Wolisz być panem własnego życia i mieć wszystko, tylko nie szczęście? A może tak bardzo kochasz Boga, że wypełniasz Jego plan przez co jest trudno, ale szczęśliwie?
J.

Nic o mnie nie wiesz, bo nic ci nie mówię.
Nigdy nie czekasz, bo nie wiesz gdzie jestem.
Nie zawsze widzisz, bo nie pokazuje. 
Powiedz, czy ja cię w ogóle miłuje?

Wciąż milczę, bo nie wiem co ci powiedzieć.
Ciągle uciekam, ale dokąd nikt nie wie.
Chcę pokazywać cudowną ziemię, ale co z tego, kiedy nie umiem.
Pytasz, czy ja cię w ogóle obchodzę?

Świat jest stworzony z miłości ogromnej.
Ja zaś nie zawsze go pielęgnuje.
Bóg stworzył życie.
A ja? Panie, co ja z nim robię?

Wierzę, kocham, wciąż mam nadzieje...
Kłamię, wciąż niszczę, zabijam marzenie...
Boże ja ufam i niczego nie lękam.
Jednak wciąż dalej biczuje twe serce...

J.





Drogi przyjacielu,

     Piszę do ciebie, bo do kogóż miałabym pisać? Piszę, bo ciężko powiedzieć. Piszę... Pragnę pozdrowić cię gorąco i spytać jak się czujesz? Czy dobrze jest ci na duszy? Opowiedz mi proszę o wszystkim. Co przeżywasz, co teraz czujesz? Piszę do ciebie, by ci powiedzieć coś ważnego. Chcę ci powiedzieć - drogi przyjacielu - że jesteś dla mnie osobą, na którą zawsze mogę polegać. Nie ważne czy płaczę, czy uśmiecham się - ty zawsze jesteś. Uwielbiam cię za to, że nie pytasz. Nie pytasz czy jest aż tak beznadziejnie. Dziękuję. Nie pytasz, bo nie musisz. Bez słów się rozumiemy. Wystarczy, że jesteś i opowiadasz choćby o głupiej pogodzie. Uwielbiam twój telefon, bo wiem, że zawsze odbierze, gdy będę tego potrzebować. Dziękuję za to, że jesteś szalony i zwariowany. Z tobą nigdy nie jest nudno. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Ale dlaczego piszę właśnie do ciebie - to ty bardzo dobrze wiesz. I z tego najbardziej się cieszę. Nie musisz dla mnie wiele. Wystarczy, że jesteś....

J.

21 stycznia 2012

Jezus dziś do ciebie mówi:


Czy coś potrzebujesz? 

Powiedz Mi otwarcie... może jesteś dumny, samolubny, niestały, niestaranny... i poproś Mnie, żebym ci przyszedł z pomocą w twoich nielicznych czy też licznych wysiłkach, które podejmujesz, by się tych wad wyzbyć. Nie wstydź się! Jest wielu sprawiedliwych, wielu świętych w niebie, którzy popełniali dokładnie te same błędy. Ale oni prosili pokornie... i z biegiem czasu zobaczyli, że są od tego wolni. Nie zwlekaj prosić też o zdrowie, o szczęśliwe zakończenie twoich prac, interesów czy studiów. To wszystko mogę ci dać i daję. A Ja życzę sobie, żebyś Mnie o to prosił, o ile się to nie zwraca przeciwko twojemu uświęceniu, lecz sprzyja mu i je wspiera. Czego ci akurat dzisiaj potrzeba? Co mogę dla ciebie uczynić? Gdybyś ty wiedział, jak bardzo pragnę ci pomóc... 
Tak często mamy żal do Boga za to, że pozwala na nasze cierpienie. Tak często Go obwiniamy o to, a nawet Mu grozimy. Czym jest to cierpienie? Próbą? Złością? Zasadzką szatana? A może powstaniem po upadku?

Przez cały czas coś w naszym życiu się dzieje. Są chwile radości, ale również chwile smutku. I nagle nadchodzi dzień, gdy potrafisz tylko usiąść i płakać. Po pewnym czasie już nawet nie wiesz dlaczego płaczesz. Cierpisz? Ale dlaczego? Przez kogo? Powiedz, czy kolejny raz człowiek zadał ci ból? Czujesz do niego złość i to ogromną. Chcesz mu wygarnąć prosto w twarz co o nim myślisz, ale nie potrafisz... Nie potrafisz powiedzieć mu, że rozwala twoje życie. Codziennie modlisz się od samego rana, by dzisiejszy dzień był inny, spokojniejszy. A jednak... Już dawno mu nie ufasz. Ale czy nadal kochasz? Czy potrafisz kochać człowieka, który niszczy ci życie? Który osłabia cię psychicznie, duchowo?... Przecież Bóg mówi: "Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego". Wiesz czemu jest to najważniejsze przykazanie? Bo jest przykazaniem miłości. W takim razie czym jest miłość? Czym jest miłość do drugiego człowieka? Odpowiedź jest krótka - PRZEBACZENIEM. Gdy komuś przebaczymy, wtedy nie ma wyrzutów sumienia. Możemy żyć w zgodzie i pokoju.... No tak, ale jednak. Tak łatwo nam się mówi o przebaczaniu. Ale czy je wykorzystujemy w naszym życiu? Czy potrafisz przebaczyć osobie, która najbardziej cię krzywdzi? Jeżeli tak to brawo, bo ja nie potrafię. Przychodzą momenty, gdy człowiek się poddaje. Już dalej nie walczy. Staje się tchórzem własnego życia. Nie ma siły przebaczyć. Nie może mu przebaczyć, bo już go nie kocha. Nie może mu przebaczyć, bo nie potrafi. Próbuje w nim znaleźć choć ziarenko Boga, ale nie potrafi. Myślisz: " Skoro Bóg jest w każdym człowieku, to dlaczego nie widzę Go w tym?". Nienawidzisz go tak bardzo, że nie potrafisz na niego ani spojrzeć, ani zagadać. I jak masz szukać tam  Boga?  Przecież to tak boli. I najgorsze nigdy nie zniknie ten ból. Zawsze będzie gdzieś głęboko. Panie, jak mam w tym człowieku Cię szukać?.... 

J.

20 stycznia 2012


Kolejny raz upadasz poddajesz się,
Kolejny raz zasypiasz,
Kolejny raz smucisz się,
Kolejny raz pada deszcz…
Jednak nadchodzi „kolejny raz”, aby powstać,
Aby znów wyszło słońce.

Wraz z słońcem przyszłam podziękować,
Za dobroć, gdy nie ma nikogo
Lub szczęście, gdy razem się płacze.
Kimkolwiek jesteś, skądkolwiek przychodzisz
Dziękuję Ci za chwilę.
Za radość w Twoim sercu, za piękno muzyki.



Bo dla każdego wschodzi słońce.
Doceń to…
Zatrzymaj się na chwilę…
Usiądź…
Odpocznij…
Pozbądź się złych myśli…
Uśmiechnij się…
Pomyśl o pięknie, które Cię otacza…
To wciąż ma znaczenie…
Przecież dla każdego wschodzi jakieś słońce!


19 stycznia 2012

Jezus dziś do ciebie mówi:






Chcesz dla kogoś o coś prosić?

"Powiedz Mi jego imię, a następnie co byś chciał, żebym teraz dla niego uczynił. Proś o wiele, nie wahaj się prosić. Mów do Mnie prosto i otwarcie o biednych, których chcesz pocieszyć; o chorych, których cierpienia widzisz; o zabłąkanych, dla których gorąco pragniesz powrotu na prawdziwą drogę. Powiedz Mi o wszystkich chociaż jedno słowo."


"Twoje lęki i obawy żadną miarą nie pochodzą od Boga i nie jest On ich twórcą.To szatan wtłacza je do twojego serca.To on wytwarza atmosferę lęku. Dzieje się to wszystko za Bożym przyzwoleniem, a posłuży Ci do osiągnięcia doskonałości. Bóg chce byś spokojnie i pogodnie, a nawet z humorem zniósł te wszystkie doświadczenia i zachował spokój oraz równowagę."

o. Pio


Jak często czegoś się boimy lub po prostu nie mamy na tyle sił, by wszystko pokonać. Boimy się przeszłości... boimy się teraźniejszości...boimy się przyszłości... Na każdym kroku pojawia się lęk - obawa przed utratą kogoś lub czegoś. Czy to słowo tak bardzo weszło do naszego życia, by nie można było normalnie żyć? Strach, lęk, obawa, tchórzostwo, ucieczka, schowanie się, krzyk, przerażenie, śmierć....! Dalej mam wymieniać? Czy potrafimy jeszcze żyć tak pięknie, jak małe dzieci, które niczym się nie przejmują? Dla nich jest nie ważne co i jak. Popatrz na dzieci bawiące się w piaskownicy. Bądź tak jak one. Nieważne kto kim jest i z jakiej pochodzi rodziny. Dziecko bez zastanowienia podchodzi do drugiego dziecka, podaje rękę na przywitanie i zaczyna rozmawiać. W piaskownicy nie ma prawa dżungli, gdzie każdy się bije o miejsce i łopatkę. W piaskownicy panuje radość, współpraca i wspólne dobro (nawet to materialne) - i nie ważne czy te dzieci się znają czy nie. A czy my potrafimy tak bardzo zaufać drugiej osobie jak te dzieci? Czy potrafimy jeszcze żyć w tej radości i w błogiej nieświadomości, że jest coś takiego jak zło? Tyle pytań, a tak niewiele odpowiedzi.... Dlaczego milczysz? Nie znasz odpowiedzi? A może zaś się boisz, że coś wyjdzie na zewnątrz, że ktoś się coś o tobie dowie i cię zniszczy. Tego się boisz? Ale dlaczego się boisz? Gdzie podziało się twoje bezgraniczne zaufanie jak w tej piaskownicy? Pytam: GDZIE ONO JEST? UFASZ? WIERZYSZ? Odpowiadasz tak... Więc dlaczego się boisz? Jeżeli kochasz Boga i Mu ufasz, to dlaczego się boisz? Skoro wierzysz, że jest przy tobie, w takim razie musisz też wierzyć, że ci pomoże. A jednak?.... "Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne". Nie po to Jezus przyszedł na ziemię, żeby zrobić furorę, ale przyszedł, bo tak bardzo Bóg ciebie kocha, że nie potrafi cię samego zostawić. On wciąż czuwa przy tobie, opiekuje się tobą, byś miał w sobie bezpieczeństwo i spokój. Za każdym razem, gdy się boisz powiedz sobie w duchu: " Skąd ten strach? Przecież największy ochroniarz jest cały czas przy mnie. Włos z głowy mi nie spadnie." Pamiętaj to, że Szatan przekazuje strach, dlatego módl się, módl się i jeszcze raz módl się. Ale przez to również wierz i ufaj Bogu,bo przez cały czas jest przy tobie.

J.






15 stycznia 2012

Nazajutrz Jan znowu stał w tym miejscu wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: "Oto Baranek Boży". Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem. Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: "Czego szukacie?" Oni powiedzieli do Niego: "Rabbi! - to znaczy: Nauczycielu - gdzie mieszkasz?" Odpowiedział im: "Chodźcie, a zobaczycie". Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej . Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za Nim, był Andrzej, brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: "Znaleźliśmy Mesjasza" - to znaczy: Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa. A Jezus wejrzawszy na niego rzekł: "Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz nazywał się Kefas" - to znaczy: Piotr.
J 1, 35-42



Dlaczego uczniowie pytają Jezusa gdzie mieszka? Z ciekawości? Takie pytania nasuwają się po przeczytaniu dzisiejszej Ewangelii. Ale odpowiedź jest całkiem inna i może dla niektórych zaskakująca. Uczniowie pytają Jezusa, gdzie mieszka z powodu tęsknoty za miłością Boga. Pragną być przyjęci przez Jezusa i za wszelką cenę zbliżyć się do Niego. Zadając to pytanie, uczniowie mają nadzieję, że Jezus ich przyjmie do siebie i będzie z nimi przez cały czas. Z drugiej strony można powiedzieć, że uczniowie chcą dowiedzieć się, gdzie mieszka, by w każdej sytuacji i w każdym momencie mogli Go odnaleźć i z Nim czuwać.

Kolejna kwestia, to uczniowie. Czy jesteśmy do nich podobni? Czy tak jak oni potrafimy porzucić wszystko: dom, rodzinę, samochód, ulubioną książkę, by pójść z Jezusem? Czy potrafimy Go dzisiaj spytać: "Nauczycielu, gdzie mieszkasz?" i pójść z Nim w nieznane? Tak często jesteśmy przywiązani do rzeczy prostych, materialnych i czasami zupełnie nie potrzebnych. Czy łatwo jest nam to zostawić? A może właśnie to najbardziej nam przeszkadza w życiu religijnym? Może bardziej skupiamy się na tych rzeczach niż nad tym co z nami będzie i co mamy czynić?...Chrystus chce mieszkać pośród nas. Trzeba Mu jednak przygotować odpowiednie miejsce w naszym życiu. Spoglądając na swoją codzienność, czy jesteś w stanie odpowiedzieć na pytanie: "Czy Jezus znajdzie sobie miejsce u mnie?

J.

Był człowiekiem biednym i prostym. Wieczorem po dniu ciężkiej pracy, wracał do domu zmęczony i w złym humorze. Patrzył z zazdrością na ludzi, jadących samochodami i na siedzących przy stolikach w kawiarniach. 
- Ci to mają dobrze - zrzędził, stojąc w tramwaju w okropnym tłoku.
- Nie wiedzą, co to znaczy zamartwiać się... Mają tylko róże i kwiaty. Gdyby musieli nieść mój krzyż!
Bóg z wielką cierpliwością wysłuchiwał narzekań mężczyzny. Pewnego dnia czekał na niego u drzwi domu.
- Ach to Ty, Boże - powiedział człowiek, gdy Go zobaczył - Nie staraj się mnie udobruchać. Wiesz dobrze, jak ciężki krzyż złożyłeś na moje ramiona. 
Człowiek był jeszcze bardziej zagniewany niż zazwyczaj. Bóg uśmiechnął się do niego dobrotliwie. 
- Chodź ze Mną. Umożliwię ci dokonanie innego wyboru - powiedział.
Człowiek znalazł się nagle w ogromnej lazurowej grocie. Pełno było w niej krzyży: małych, dużych, wysadzanych drogimi kamieniami, gładkich, pokrzywionych.
- To są ludzkie krzyże - powiedział Bóg. - Wybierz sobie jaki chcesz.
Człowiek rzucił swój własny krzyż w kąt i zacierając ręce zaczął wybierać.
Spróbował wziąć krzyż leciutki, był on jednak długi i niewygodny. Założył sobie na szyję krzyż biskupi, ale był on niewiarygodnie ciężki z powodu odpowiedzialności i poświęcenia. Inny, gładki i pozornie ładny, gdy tylko znalazł się na ramionach mężczyzny, zaczął go kłuć, jakby pełen był gwoździ. Złapał jakiś błyszczący srebrny krzyż, ale poczuł, że ogarnia go straszne osamotnienie i opuszczenie. Odłożył go więc natychmiast. Próbował wiele razy, ale każdy krzyż stwarzał jakąś niedogodność. Wreszcie w ciemnym kącie znalazł mały krzyż, trochę już zniszczony używaniem. Nie był ani zbyt ciężki ani zbyt niewygodny. Wydawał się zrobiony specjalnie dla niego. Człowiek wziął go na ramiona z tryumfalną miną.
- Wezmę ten! - zawołał i wyszedł z groty.
Bóg spojrzał na niego z czułością. W tym momencie człowiek zdał sobie sprawę, że wziął właśnie swój stary krzyż ten, który wyrzucił, wchodząc do groty.


Phil Bosmans

14 stycznia 2012

Czasami wydaję nam się, że wszystko jest bez sensu, a nasze życie jest najgorszym życiem na świecie...



Pomyśl sobie wtedy:
"Bóg miał dla mnie plan. Dawać innym ludziom nadzieję. Poprzez moją historię."