7 marca 2012

On, zdradzony jak nikt. Zraniony jak nikt. Miał za nas tam iść. Z miłością niosąc krzyż. Miał dojść do końca. Ręce przebite za grzech, nogi zakrwawione przez nienawiść. Tak musiało się stać. Ktoś musiał krzyknąć: „Wybaw się sam!!!”. Komuś musiała polecieć łza… Skąd ta siła była wtedy w Tobie, Jezu? Skąd siła, by wypowiedzieć : „ Ojcze, wybacz im”? Skąd? Przecież nie zasłużyliśmy… Panie, tak musiało być. Ten krzyż… krzyż obmywający nas z grzechów… ten ból przybijania gwoździ… pierwszy gwóźdź mój, drugi twój… czy teraz wierzysz? Czy wierzysz człowieku w to, że tak musiało być? Bo przecież nie znalazłaby się druga taka osoba, która poświęciłaby swoje całe życie i pozwoliłaby wbić gwoździe w dłonie i nogi, by tylko odpuścić wszystkie twoje i moje przewinienia… Tylko Jezus był zdolny do takiego czynu – On, Jezus, który nie szepnął podczas przybijania do krzyża „Nienawidzę cię”, ale „Kocham”… Jeszcze teraz słychać odgłos wbijanych gwoździ i ten krzyk tłumu wyśmiewającego się z Jezusa…
J.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz